Kliknij tutaj --> 🎏 przeczytaj tekst dlaczego uwierzyli w chrystusa

Jednak Jezus nie zraża się tym, ale daje koleją szansę, i łaskę, żeby uwierzyć. Święty Tomasz wyznał wiarę w Jezusa zmartwychwstałego, gdy zobaczył jego rany. Musiał dotknąć ran bardzo mocno, wręcz dosłownie włożyć w nie swoje ręce i palce. Zwróć uwagę: mimo, że Jezus ma nowe ciało, rany pozostały. Rzeczywiście Linda Bargas, kobieta mieszkająca w stanie Kolorado, cudu wielkanocnego dopatrzyła się w tym, że gdy obeschły barwniki na pisankach, które przygotowywała, na jednej z nich pojawiło się coś, co przypominać mogło twarz Jezusa. Informacja przekazana przez tę gazetę mogła naprawdę przerażać. Wielkanoc w żaden To zaufanie tylko Jemu w tym życiu i życiu na wieczność. Przed chwilą czytaliśmy: "Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych ‑ osiągniesz zbawienie". To że wierzysz iż Bóg wskrzesił Go z martwych, znaczy że wierzysz w Chrystusa. Apokalipsa jest księgą trudną i pełną symboli. Analiza została przygotowana w taki sposób, że powinno się czytać jej treść z otwartą księgą Apokalipsy przed sobą, ponieważ to co się tutaj znajduje, to próba wyjaśnienia niejasnych wersetów, a nie całości księgi. Czasami w jednym rozdziale jest omówiony tylko jeden werset Przeczytaj tekst, z którego usunięto trzy zdania. Wybierz w każdą lukę (8.1.–8.3.) literę, którą oznaczono brakujące zdanie (A–D), tak aby otrzymać spójny i logiczny tekst. Uwaga! Jedno zdanie zostało podane dodatkowo i nie pasuje do żadnej luki. Palmashow Quand Ils Sont Sur Un Site De Rencontre. Dzisiaj wiele osób wierzy, że Bóg istnieje, wśród nich także chrześcijanie, ale na tym się wszystko kończy. Nie wierzą w Boga, który działa w tym świecie, wyzwala i stwarza wszystko od nowa, łącznie z samymi wierzącymi. "Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20, 29). "Myślenie tylko o sobie jest myśleniem o śmierci" (Susan Sontag). Z biegiem lat poszerza mi się w sercu przestrzeń wyrozumiałości dla Tomasza. Dlaczego? Ponieważ jeśli uczciwie spojrzymy na całą Ewangelię według św. Jana, to mało kto wierzy tam zgodnie z oczekiwaniami Chrystusa. Apostoł żądający dowodów nie jest odosobnionym przypadkiem, rodzajem "niedowiarka", jak zwykliśmy go przez wieki niesłusznie postrzegać. Tomasz należy raczej do całkiem pokaźnej grupy osób, które powoli dochodzą do pełnej wiary w Jezusa. Poza tym, chociaż Zmartwychwstały chwali tych, którzy wierzą słuchając wyłącznie słowa, godzi się również na to, aby znaczna część Jego uczniów dojrzewała w wierze dzięki znakom. I nigdzie nie twierdzi, że Tomasz zabrnął w ślepą uliczkę. Charakterystyczną cechą Ewangelii według św. Jana jest jej odmienne podejście do wiary niż u synoptyków. Tam Jezus często odpowiada na już istniejącą wiarę ludzi, zwłaszcza gdy proszą Go o uzdrowienie. Natomiast św. Jan czyni krok wstecz i pokazuje, w jaki sposób wiara się rodzi, a potem dojrzewa. Dla kontrastu ukazuje też przeciwną możliwość, gdy kiełkująca i rosnąca wiara zatrzymuje się nagle w rozwoju, jakby w pół drogi, by w końcu obumrzeć. W każdym razie wiara według św. Jana posiada wiele warstw. Jedną z nich jest także wątpienie, opór i bezradność rozumu. Postawmy sobie parę pytań: Kim są ci błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli? Czy znajdziemy ich w Ewangelii Janowej? Czego lub kogo nie widzieli owi błogosławieni? Czy chodzi tylko o Jezusa Zmartwychwstałego, a może również o wcześniejsze znaki? Czy osoby, które uwierzyły, ponieważ zobaczyły, są z tego powodu przeklęte? Co Jezus ma na myśli, gdy mówi w tej Ewangelii o wierze? Wbrew pozorom odpowiedź na te pytania wcale nie jest prosta. Właściwie jedynymi błogosławionymi, którzy uwierzyli w Jezusa, nie doświadczając znaków, byli: Maryja, prosząca swego Syna o interwencję w Kanie; Maria, siostra Marty i Łazarza, która wylała drogi olejek na stopy Pana; Samarytanka - grzeszna kobieta po kilku rozwodach, która uwierzyła na podstawie rozmowy; pozostali Samarytanie - jej rodacy i zarazem wrogowie Izraelitów, których przekonało jej świadectwo o Jezusie. Poza Ewangelią błogosławionymi są chrześcijanie wszystkich czasów, którzy uwierzyli słowu innych świadków, nie widząc Zmartwychwstałego. Reszta bohaterów tej Ewangelii przeszła nieco inną drogę. Już na samym początku Andrzej, Filip i Natanael uwierzyli w Jezusa, to znaczy wyznali Go jako Mesjasza i Syna Bożego, ale po znaku przemiany wody w wino znowu czytamy, że "uwierzyli w Niego Jego uczniowie" (J 2, 11). Pójście za Nim było pierwszym stadium wiary. Ale dopiero w Kanie Galilejskiej, gdy uczniowie zobaczyli, co uczynił Jezus, uwierzyli w Niego "bardziej". Do dzisiaj istnieje jakościowa różnica między wiarą w to, że Bóg jest, a wiarą w Boga oznaczającą ufność, że On działa pośród nas. Co z tego, że wierzę w istnienie Boga, skoro Mu nie ufam? To już coś, ale nie wszystko. Wspaniały przykład wieloetapowego pogłębiania wiary znajdziemy w historii z dworzaninem królewskim, który przychodzi do Jezusa przebywającego akurat w Kanie Galilejskiej, aby poprosić o zdrowie dla swego syna. Urzędnik najpierw musiał od kogoś usłyszeć o Jezusie. Zrobił pierwszy krok i udał się do Niego. Teraz błaga o pomoc. Jezus odpowiada mu dość enigmatycznie, jakby chciał odesłać go do domu z kwitkiem: "Jeśli cudów i znaków nie zobaczycie, nie uwierzycie" (J 4, 48). Ewidentnie Jezus mówi więc o kolejnym stopniu wiary, wzbudzonym po części przez doświadczenie cudu. Ojciec chorego syna nie poddaje się. Nadal prosi o ratunek. Wtedy Jezus każe mu wracać do domu, zapewniając go, że jego syn żyje. Św. Jan komentuje: "Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego" (J 4, 50). To kolejny krok. W drodze ojciec spotyka sługi, którzy wyszli mu naprzeciw, informując go, że syn nie umarł. Dworzanin wypytuje o szczegóły, chce się upewnić. Przekonuje się, że uzdrowienie nastąpiło o tej samej godzinie, w której Jezus przyobiecał życie jego dziecku. Ewangelista konkluduje: "I uwierzył on sam i cała jego rodzina" (J 4, 53). Jeśli nie zobaczymy w tej opowieści mozolnego procesu docierania do pełni wiary, końcowy wniosek ewangelisty wyda nam się dziwny. Bo ileż to razy ów człowiek uwierzył? Dwa czy trzy? Nawet przyjaciółce Jezusa - Marcie nie jest obce chwilowe załamanie w wierze. Po śmierci Łazarza najpierw wyznaje wiarę w Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego. Jednak kiedy przychodzi do grobu swego brata poddaje się zwątpieniu. Jezus każe odsunąć kamień, a Marta, odwołując się do zmysłowego doświadczenia, wyrzuca z siebie: "Panie, już cuchnie", czyli innymi słowy: "Już za późno". A Pan jej na to: "Czyż ci nie powiedziałem, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą" ?(J 11, 39-40). Również Marta na początku uwierzyła, ale w sposób zalążkowy. Nie potrafiła jeszcze uznać, że Jezus może uczynić coś po ludzku niemożliwego. Wiara oznacza tutaj ufność, że Jezus wbrew ludzkiemu doświadczeniu sprawia rzeczy dla człowieka niewyobrażalne. Dzisiaj wiele osób wierzy, że Bóg istnieje, wśród nich także chrześcijanie, ale na tym się wszystko kończy. Nie wierzą w Boga, który działa w tym świecie, wyzwala i stwarza wszystko od nowa, łącznie z samymi wierzącymi. Jednak nie zawsze budzenie wiary kończy się sukcesem, czyli jej pogłębieniem i utwierdzeniem. W piątym rozdziale Jezus uzdrawia chromego nad sadzawką. Ale najwidoczniej nie chce, aby ten człowiek cokolwiek komuś o tym mówił. Gdy później znajduje uzdrowionego w świątyni, przestrzega go, aby więcej nie grzeszył, bo coś gorszego mu się przytrafi. Prawdopodobnie chodziło o to, by się usunął ze świątyni. Ten podekscytowany poszedł i "doniósł Żydom, że Jezus go uzdrowił" (J 5, 16). Wiara oznacza tutaj posłuszeństwo temu, kto znakiem potwierdził swoją dobroć i przychylność. Donos przyczynił się do tego, że arcykapłani zaczęli Jezusa prześladować. Z kolei w szóstym rozdziale za Jezusem idzie już spory poczet uczniów, którzy Go słuchają - weszli na pierwszy etap wiary. Kiedy jednak Chrystus kieruje do nich mowę o swoim Ciele do spożycia i Krwi do wypicia, gorszą się i wycofują (Por 6, 60-66). A to miał być drugi etap wiary. Później w rozdziale ósmym niektórzy z przysłuchujących się rozmowie Jezusa z faryzeuszami, uwierzyli w Niego (J 8, 30), to znaczy stali się Jego uczniami. Chrystus próbuje więc poprowadzić ich dalej, oznajmiając im, że potrzebują wyzwolenia od grzechu. Nastąpi to wtedy, gdy przy Nim wytrwają i potem przyjmą moc Ducha. Co się jednak dzieje? Koniec końców ci, którzy najpierw uwierzyli, robią dramatyczny krok do tyłu. Biorą kamienie do rąk i chcą Jezusa zabić. Widzimy więc, że św. Jan wprawdzie cały czas używa słowa "uwierzyć", ale często ukrywa pod nim różne znaczenia. W świetle całej Ewangelii według św. Jana błogosławieni, którzy nie widzą znaków i cudów, lecz polegają wyłącznie na słowie, należą w sumie do rzadkości. Błogosławieństwo polega tu być może na tym, że oszczędzony im jest długi proces zmagań, zwątpień i wewnętrznych walk. Ale to nie są chrześcijanie drugiej kategorii. Tomasz mimo wszystko przekroczył swoje wątpliwości i ostatecznie wyznał pełną wiarę w Jezusa, uznając Go za Pana i Boga, którego można dotknąć. Wcześniej sądził, że to niemożliwe. Nie wszyscy w tej Ewangelii oczekiwali takiej bliskości. Nie chcieli, aby Jezus był ich pokarmem, częścią ich ciała. Nie pozwolili, aby moc Chrystusa wyzwalała ich od grzechu, poczynając od ich własnego serca. Woleli raczej Boga dalekiego, który nie powinien zanadto zbliżać się do człowieka. Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem Na zakończenie Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum Ojciec Święty odmówił ułożoną przez siebie modlitwę, skierowaną do Krzyża Świętego. Powierzył w niej Panu Jezusowi największe bolączki ale także i radości współczesnego świata. WIĘCEJ: Koloseum: Droga Krzyżowa pod przewodnictwem Franciszka. W Rzymie nadzwyczajne środki bezpieczeństwa w obawie przed zamachami Oto tekst tej modlitwy w tłumaczeniu na język polski: Krzyżu Chrystusa, symbolu Bożej miłości i ludzkiej niesprawiedliwości, ikono największej ofiary z powodu miłości i skrajnego egoizmu wynikającego z głupoty, narzędzie śmierci i drogo zmartwychwstania, znaku posłuszeństwa i znamię zdrady, miejsce kaźni prześladowań i sztandarze zwycięstwa. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy, jak wznoszą cię w naszych siostrach i braciach zabitych, żywcem spalonych, zarżniętych czy ściętych barbarzyńskim mieczem i tchórzliwym milczeniem. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj cię widzimy w obliczach dzieci, kobiet i osób wyczerpanych i zalęknionych, które uciekają przed wojną i przemocą, spotykając często tylko śmierć i tylu Piłatów umywających ręce. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy cię w uczonych w literze prawa, ale nie w duchu, specjalistach od śmierci, ale nie od życia, którzy zamiast uczyć miłosierdzia i życia, grożą karą i śmiercią, i skazują sprawiedliwego. Krzyżu Chrystusa, także dzisiaj widzimy cię w sługach niewiernych, którzy zamiast wyzbywać się swych próżnych ambicji, ogołacają nawet niewinnych z ich godności. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w skamieniałych sercach tych, którzy wygodnie osądzają innych, w sercach gotowych, by skazać nawet na ukamienowanie, nigdy nie zauważając własnych grzechów i win. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w fundamentalizmie i terroryzmie wyznawców pewnych religii, którzy profanują imię Boga i używają go, by usprawiedliwić swą niesłychaną przemoc. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w tych, którzy chcą cię usunąć z miejsc publicznych i wyrugować cię z życia publicznego w imię jakiegoś laickiego pogaństwa czy nawet w imię równości, której Ty sam nas uczyłeś. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w możnych i w handlarzach broni, którzy podsycają ogień wojen niewinną krwią braci. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w zdrajcach, którzy za trzydzieści srebrników wydadzą każdego na śmierć. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w złoczyńcach i skorumpowanych, którzy zamiast chronić dobro wspólne i etykę, sprzedają się na nędznym targu niemoralności. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w głupcach, którzy budują magazyny, by gromadzić skarby nietrwałe, dając Łazarzowi konać z głodu u swych drzwi. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w dewastatorach naszego „wspólnego domu”, którzy egoizmem rujnują przyszłość następnych pokoleń. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w ludziach starszych opuszczonych przez swoich krewnych, w niepełnosprawnych i w niedożywionych dzieciach, odepchniętych przez nasze egoistyczne i zakłamane społeczeństwa. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w naszych morzach, Śródziemnym i Egejskim, które stały się nienasyconymi cmentarzyskami, obrazem naszego niewrażliwego i odurzonego sumienia. Krzyżu Chrystusa, obrazie miłości bez końca i drogo Zmartwychwstania, widzimy cię także dzisiaj w ludziach dobrych i sprawiedliwych, którzy czynią dobro nie szukając poklasku i podziwu innych. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w sługach wiernych i pokornych, którzy rozświetlają ciemności naszego życia jak świece, co się spalają bezinteresownie, by oświetlić życie tych, którzy są ostatnimi. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w obliczach zakonnic i osób konsekrowanych – Miłosiernych Samarytan, którzy pozostawiają wszystko, by w ewangelicznym milczeniu opatrywać rany biedy i niesprawiedliwości. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w miłosiernych, którzy w miłosierdziu znajdują najdoskonalszy wyraz sprawiedliwości i wiary. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w ludziach prostych, którzy radośnie przeżywają swoją wiarę w codzienności i w synowskim posłuszeństwie przykazaniom. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w skruszonych, którzy z głębokości nędzy swych grzechów potrafią zawołać: Panie, wspomnij na mnie w swym Królestwie! Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w błogosławionych i świętych, którzy potrafią przechodzić przez noc wiary, nie tracąc ufności w Tobie i nie domagając się, by zrozumieć Twoje tajemnicze milczenie. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w rodzinach, które żyją w wierności i płodności swoje małżeńskie powołanie. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w wolontariuszach, którzy wielkodusznie służą potrzebującym i poszkodowanym. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w prześladowanych za swoją wiarę, którzy w cierpieniu nadal dają autentyczne świadectwo Jezusowi i Ewangelii. Krzyżu Chrystusa, widzimy cię także dzisiaj w marzycielach, którzy żyją z sercem dziecięcym i każdego dnia trudzą się, by świat uczynić miejscem lepszym, bardziej ludzkim i sprawiedliwszym. W tobie Krzyżu Święty widzimy Boga, który kocha aż do końca, i widzimy nienawiść, która panoszy się i oślepia serca i umysły tych, co ciemności przedkładają nad światło. Krzyżu Chrystusa, Arko Noego, któraś ocaliła ludzkość od potopu grzechu, zbaw nas od zła i od złego! Tronie Dawida i pieczęci Bożego i wiecznego Przymierza, przebudź nas z ułudy próżności! Krzyku miłości, wzbudź w nas pragnienie Boga, dobra i światła. Krzyżu Chrystusa, naucz nas, że wschód słońca jest silniejszy niż ciemność nocy. Krzyżu Chrystusa, naucz nas, że pozorne zwycięstwo zła znika w obliczu pustego grobu, wobec pewności Zmartwychwstania i miłości Boga, której nic nie jest w stanie zwyciężyć ani przyćmić czy osłabić. Amen. lw, KAI Publikacja dostępna na stronie: Poseł PiS żąda zmian w języku polskim. Nie zgadniesz, o co chodzi Data utworzenia: 13 sierpnia 2019, 9:24. Wydawałoby się, że uwaga wszystkich partii politycznych skierowana jest obecnie głównie na obietnice i programy związane ze zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami parlamentarnymi. Sporadycznie - na wybuchające co jakiś czas kryzysy. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Dolata udowodnił jednak właśnie, że zaskoczenia nadal są możliwe. Zobacz, co wymyślił. Zbigniew Dolata Foto: Damian Burzykowski / Poseł Prawa i Sprawiedliwości, Zbigniew Dolata zwrócił się do ministra kultury i dziedzictwa narodowego z interpelacją zatytułowaną: "w sprawie konieczności usunięcia jednego z ostatnich reliktów komunizmu funkcjonujących w przestrzeni publicznej". Sądzisz, że chodzi o kolejny pomnik lub nazwę ulicy? O nie, to coś o wiele większego. Poseł Dolata chce zmienić język, jakim się posługujemy. Nie chodzi jednak o wykluczenie słów nienawiści, a o... określenia "przed naszą erą" i "naszej ery". "Czy zostaną podjęte działania zmierzające do przywrócenia prawidłowej terminologii 'przed Chrystusem', 'po Chrystusie' lub 'Anno Domini' w opisach zbiorów muzealnych oraz wszelkich publikacjach?" – pyta polityk PiS od razu podkreślając, co uważa za prawidłowe. "Niestety dekomunizacja nie objęła niezwykle istotnej kwestii stosowania terminów "przed naszą erą" ( i "naszej ery" ( Ich wprowadzenie w czasach PRL było ważnym z punktu widzenia komunistów elementem sowietyzacji Polski" – czytamy w interpelacji nr 33096. "Ich zastąpienie właściwymi dla naszego kręgu kulturowego określeniami "przed Chrystusem" i "po Chrystusie" (lub „Anno Domini”) nie może być traktowane jako przejaw wzmocnienia wpływu religii na życie publiczne, ale jako wyraz szacunku dla tradycji, przejaw tożsamości kulturowej i konieczną zmianę przywracającą normalność w tej kwestii" – przekonuje poseł PiS. Przytacza też przykłady innych krajów, w których funkcjonuje odniesienie do "czasów chrystusowych": Ameryki Północnej i Południowej, Australii, Czech, Słowacji i Węgier. Zobacz także Całość interpelacji można przeczytać TUTAJ Najniższa emerytura w Polsce to 2 grosze, a najwyższa - aż 22,5 tys. zł! Matka 3 dzieci walczy z rakiem. Odmówili jej zasiłku, bo jest za mało chora /2 Zbigniew Dolata Grzegorz Krzyżewski / Fotonews Chodzi o określenia "przed naszą erą" i "naszej ery" /2 Zbigniew Dolata Damian Burzykowski / Zdaniem posła PiS jet to relikt komunizmu Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Wszyscy mamy skłonność do magicznego myślenia. Kiedy próbujemy wyjaśnić sens niezrozumiałych zdarzeń, nasz mózg pracuje tak, jakbyśmy oglądali czarodziejskie sztuczki. Koleżanka z agencji reklamowej dostała w prezencie małą szmacianą kukiełkę z rozwichrzonymi włosami. Stwierdziła, że maskotka jest podobna do znienawidzonej szefowej, dlatego postawiła ją na biurku, żeby wbijać w nią pinezki. Nie minęły dwa miesiące, a szefowa ciężko zachorowała. Znajoma zaczęła się obwiniać. "Nie wiedziałam, że to działa" - powtarzała targana wyrzutami sumienia. Kobieta wykształcona, racjonalistka, a uwierzyła w magię. Zupełnie jak uczestnicy eksperymentu z lalką wudu, przeprowadzonego kilka lat temu przez profesora psychologii Daniela Wegnera z Uniwersytetu Harvarda. Część z nich miała udawać szamanów, którzy wbijają szpilki w lalkę w obecności ochotników odgrywających role ofiar. Kiedy po pewnym czasie ci ostatni - na polecenie profesora - zaczęli symulować ból głowy, szamani byli przekonani, że to ich sprawka. Dlaczego uwierzyli w czary? - Wszyscy mamy skłonność do magicznego myślenia - tłumaczy prof. Rafał Ohme, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Jest ono charakterystyczną cechą ludzkiego umysłu i włącza się prawie zawsze, gdy stykamy się z czymś, czego nie rozumiemy i nie umiemy sobie wytłumaczyć - dodaje. W mózgu mamy nawet specjalne obwody odpowiedzialne za magiczne myślenie. Zlokalizował je niedawno przez przypadek dr Ben Parris z University of Exter w Wielkiej Brytanii. Na monitorze funkcjonalnego rezonansu magnetycznego obserwował on aktywność mózgu u osób, które oglądały magiczną sztuczkę. Iluzjonista trzymał monetę między palcami, potem zacisnął dłoń, a kiedy ją otworzył, pieniążek zniknął. Dr Parris zauważył, że podczas oglądania tej sztuczki uruchomiła się u badanych lewa półkula mózgu, te same obszary, które są aktywne, gdy ludzie znajdują się w niepewnej sytuacji albo formułują hipotezy. Stąd wniosek: kiedy próbujemy wyjaśnić sens niezrozumiałych dla nas zdarzeń, mózg pracuje tak samo, jakbyśmy oglądali sztuczki iluzjonistyczne. I działa tak nawet wtedy, gdy ktoś uważa się za racjonalistę. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo 29 czerwca 2011, 07:40 Ten tekst przeczytasz w 1 minutę Shutterstock Na 20-tysięczne miasteczko, nad którym góruje gigantyczny pomnik Chrystusa Króla, ostrzą sobie zęby supermarkety i firmy produkcyjne, w planach jest nawet galeria handlowa - informuje "Metro". Chrystus czuwa nad miastem - cieszą się władze. Gdy w zeszłym roku biskupi wyświęcali pomnik w Świebodzinie w internecie furorę robiły zdjęcia Chrystusa na tle stojącego wprost naprzeciw jego twarzy supermarketu Tesco. Inni przedsiębiorcy też liczą, że monument przyciągnie tłumy pielgrzymów. Już wylano fundamenty pod supermarket z artykułami "dom i ogród" Mrówka, a kilkaset metrów dalej powstaje już trzecia w mieście Biedronka. Z kolei Grupa Muszkieterów (mają w Świebodzinie już supermarket Intermarche) chce tam postawić market z artykułami budowlanymi Bricomarche i myśli o wielkomiejskiej galerii handlowej. Dariusz Bekisz, burmistrz Świebodzina od pięciu kadencji, nie kryje zadowolenia z inwestycyjnego boomu. "Chrystus czuwa nad naszym miastem, rozwijamy się coraz szybciej" - mówi. Zapewnia, że do miejscowości lgnie nie tylko handel, ale i przemysł - finalizowana jest umowa z dużą niemiecką firmą, która chce na jesieni zacząć budowę dużego zakładu produkcyjnego na 8 tys. m. kw. Również niemiecki Keiper, producent stelaży do foteli samochodowych, chce zwiększać zatrudnienie w świebodzińskiej fabryce, a tamtejszy zakład Lumberg produkujący okablowanie do baterii słonecznych właśnie podwaja powierzchnię swojej manufaktury. Ale prawdziwy gospodarczy boom czeka miasto, gdy wokół pomnika Chrystusa zostanie wybudowany kompleks hotelowo-gastronomiczny. Śmiałe plany ma też parafia Miłosierdzia Bożego, w której pięć lat temu narodziła się idea pomnika. Chcą wznieść wokół posągu kilkumetrowe postaci stacji drogi krzyżowej, a pod samym monumentem dom pielgrzymkowy na kilkadziesiąt miejsc. Zobacz więcej Przejdź do strony głównej

przeczytaj tekst dlaczego uwierzyli w chrystusa